Na Kythirę najprościej dostać się samolotem, lata tam Olympic Air i Sky Express prosto z Międzynarodowego Lotniska w Atenach. Cała podróż trwa ok 30 minut. Nie inaczej było 20go czerwca. Co prawda na kilka minut przed lądowaniem wlatujemy w chmury i w mojej głowie pojawia się myśl: co mnie podkusiło, po jakie diabły Aegean przysłał newslettera, żeby kupić bilety na wyspę o istnieniu, której miesiąc temu w zasadzie nie wiedziałem.
Jednak już kilka minut później wysiadamy. Jest 9 rano, słońce już dość mocno grzeje i złe myśli odchodzą. Przychodzą znów na chwilę kiedy na lotnisku, czekając na bagaż widzę, że wszyscy są ogarnięci i maja już wynajęte samochody by poruszać się po wyspie, bo musicie wiedzieć, że w zasadzie na wyspie komunikacja miejska nie istnieje i bez własnego auta a jeszcze lepiej auta z kierowcą nie łatwo się przemieszczać. Nie mówię jednak o taksówkach bo za te na wyspie płaci się jak za zboże….krótka przejażdżka ok 8-10 minut kosztuje 20€. Jednak kiedy jadąc drogą w dół widzę przepiękną panoramę Diakofti zapominam o kosztach i od razu włączam tryb wakacyjny.
Diakofti to główny port na wypie. To tu przypływa prom z Pireusu, Krety lub pobliskiego Neapoli. Jednak nie spodziewajcie się wielkiej miejscowości. Wg przewodnika są tu 3 kawiarnie i jedna tawerna. W tym roku były to 2 kawiarnie i jedna tawerna 🙂 jest też jeden sklep. Po trzech dniach pobytu zjedliśmy już każde danie, jakie było w ofercie owej tawerny. Nie było to „best food ever” jednak wszystko było smaczne, ludzie sympatyczni a lefko krasi bardzo dobre. Myślę jednak, że 3 dni w tej miejscowości to maks, wystarczy w zupełności.
Jest jednak coś czym Diakofti się wyróżnia. To plaża. Moim zdaniem najpiękniejsza na wyspie. Wspaniały drobny, niczym bałtycki, piasek a do tego szmaragd wody robią naprawdę piorunujące wrażenie. Można cały dzień spędzać na leżakach w kawiarni, nie podlegają opłacie jeśli zamawiasz coś z baru, uważam, że to najlepszy układ.
Acha przypomniało mi się, tawerna zamyka się tak miedzy 23 a 24 przynajmniej w czerwcu, co po Cykladach wydaje się dość dziwne 🙂
Kilkanaście minut samochodem od Diakofti, wybierając trochę gorszą drogę, bo jadąc na około to będzie ciut dłużej, jest jedna z najpiękniejszych miejscowości na wyspie czyli Avlemona. Wspaniała zatoczka z piękną wodą i skałami dookoła. Skały służą śmiałkom do skakania do wody by znaleźć chwilę ochłody od upałów. Widok ten można podziwiać ze znajdującej się tu kawiarni, w której podają pyszny świeży, pomarańczowy sok, ale on w Grecji zawsze smakuje wyśmienicie. Jeśli jesteście głodni to ja polecam Sotiris Taverna. Ryby i owoce morza wspaniałe.
W niedużej odległości od Avlemona znajdziecie plażę Kaladi. Podobno, bo ja nie liczyłem, 120 stopni w dół trzeba zejść aby się na nią dostać. Nie ma tu piasku tylko małe kamyczki, ale woda obłędna i względny spokój, jeśli zabierzecie ze sobą wodę, piwo albo jakieś jedzenie to można tu sobie trochę posiedzieć.
Kapsali to kolejne miejsce warte odwiedzenia. Położona w poniżej Xory z zamkiem, to piaszczysta plaża i duża zatoka, w której podobno można popływać razem z żółwiem, jednak pamiętając o dystansie. Nie dotykać, nie straszyć po prostu ponurkować i oglądać to majestatyczne zwierze.
Xora to w zasadzie zamek, sklepy, kawiarnie. Jednak należy pamiętać o sjeście, tu każdy jej przestrzega i może się okazać, że poczujecie się jak w wyludnionym mieście.
Na uwagę zasługuje na wyspie położone w centrum Potamia. To takie trochę serce wyspy. Znajdziemy tu pocztę, bankomat, stacje benzynową oraz co niedzielę do 13ej targ. 100% warte odwiedzenia. Jest tu również sklepik z domowymi dżemami i nalewkami. Dżem pistacjowy czeka na spróbowanie.
Nie wolno także pominąć Mylopotamos
gdzie znajdziemy wodospady, głośne cykady i cudowny nieśpieszny klimat. Chętnie bym tam kiedyś został na noc jednak nie tym razem. Może kiedyś. Jakieś 7 km stąd znajdziemy kolejną wspaniałą plażę o nazwie Limnionas,
kolejna zatoczka z małym miejscem gdzie kupicie wodę, piwo, ouzo i coś na ząb. Przesympatyczne (chyba) małżeństwo tu pracuje i robi wspaniały klimat wraz tym co już zrobiła Matka Natura. Pamiętajcie jednak, że 7 km nie oznacza szybkiego dojazdu, droga jest kręta, wąska i jedzie się powoli. Ta sama droga do pewnego momentu prowadzi do jaskini Agia Pelagia, niestety Nam się tam nie udało dotrzeć. Coś trzeba zostawić na kolejną wizytę.
Pierwsze obiekcje co do wyspy bardzo szybko ustąpiły zachwytowi nad przyrodą. Wciąż mało tu turystów, choć stosunkowo dużo Australijczyków, jednak wynika to z historii wyspy. Woda jest cudowna, ludzie bardzo mili i naprawdę można tu wypocząć. Życie zamiera koło północy i wszyscy grzecznie idą spać by w pełni sił następnego dnia udać się na kolejne zwiedzanie……